Trzyma główkę? Jeszcze nie siedzi? Je zupki? Obraca się? Zęby już idą?
Kto z nas rodziców nie zna tych pytań? Kto z nas chociaż raz nie poczuł się nieswojo odpowiadając na nie przecząco. Niby wiemy, że rozwój to indywidualna sprawa, że każde dziecko w swoim tempie zdobywa poszczególne umiejętności. Niby. Jednak wyszkoleni przez Internet, podręczniki i poradniki dotyczące rozwoju dziecka, nafaszerowani tabelkami i metryczkami miewamy chwile zwątpienia. Czy aby na pewno z moim dzieckiem jest wszystko w porządku? Kto z nas nie zadał sobie tego pytania chociaż raz? Skoro wszyscy o to pytają, a ono tego nie potrafi, to może…? I tu pozornie spokojny, zdystansowany rodzic zaczyna odczuwać lekki dyskomfort. Mijają kolejne dni/tygodnie a nasze dziecko zdaje się zupełnie nie dążyć do rozwoju danej umiejętności, co gorsza to już czas na kolejny kamień milowy w rozwoju i dalej nic. Dyskomfort zamienia się w stres, w dodatku dziecko zaczęło raczkować a jeszcze nie umie siedzieć albo zamiast regulaminowych pierwszych ząbków – dolnych jedynek – nasz niemowlak kiełkuje w miejscu trójek. Dramat rodzica rozpoczął się na dobre.
STOP
Czas na pytanie po co?
Po co się zadręczać i zamartwiać skoro widzimy, że nasze dziecko zdrowo i radośnie się rozwija? Po co stresować się pytaniami sąsiadki, teściowej czy życzliwej koleżanki? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam…
Zastanówmy się co nam daje zamartwianie?
A gdy to już wiemy, czas uświadomić sobie, że to zazwyczaj nasza troska i miłość do najsłodszej istoty na świecie generuje uczucia, które paradoksalnie mogą nam odebrać radość rodzicielstwa. Zestresowanemu rodzicowi trudniej jest dostrzegać piękno chwil spędzonych z maluchem, jego myśli krążą w przestrzeni odległej od bobasa domagającego się 1000% naszej uwagi. Dziecko staje się niespokojne, rodzic jest poddenerowany – błędne koło napięcia narasta w zaskakującym tempie. Zaczęło się niewinnie, czyż nie?
Zakończy się również, o ile w porę wycofamy się z wyścigu o genialne dziecko, a skupimy się na tu i teraz, na tych wspaniałych chwilach, które przemijają bezpowrotnie. O ile będziemy szczęśliwsi gdy zapomnimy o podręcznikach, a będziemy się cieszyć z postępów jakie robi nasze dziecko wbrew wszystkim wskaźnikom.
I na koniec:
MOJE DZIECKO JEST NORMALNE.
WASZE TEŻ.
Najgorzej jest przy pierwszym dziecku. Wychuchane, wydmuchane. Każdy moment zapamiętany, a zazwyczaj przy drugim szał przechodzi. 🙂